czwartek, 12 lipca 2018

Wybrzeże na rowerze cz.1 | Międzyzdroje - Pustkowo



Wymyśliliśmy to tak: podzielimy Polską część wybrzeża  na 3 etapy. Pierwszy, najkrótszy fragment, będzie testowy. Trzeba sprawdzić czy damy radę spakować się w sakwy, jak długie odcinki będą optymalne dla Hani
(gdy zaczynaliśmy tą wyprawę miała 7 lat i  20'' koła), jak się mają pola namiotowe w tej części Polski itd.

W sakwy się zmieściliśmy. Albo i nie. Precyzyjniej będzie powiedzieć, że zmieściliśmy się na rowery z całym ekwipunkiem ;)

Jestem dość drobna, więc gdy euforia z szczęśliwego upchnięcia wszystkich rzeczy opadła, spojrzałam na mój załadowany po brzegi rower i zaczęłam nabierać wątpliwości. Czy w ogóle dam radę utrzymać ten pojazd, czy dam radę nim jechać w tak zróżnicowanych warunkach? Tu pełne zaskoczenie. Z sakwami rower prowadzi się niezwykle lekko i tak... zupełnie jakby przyjemniej! Koła same się toczą. Inna sprawa z podprowadzaniem tego niestabilnego ciężaru. Ale jazda załadowanym rowerem to po prostu czysta przyjemność. 

Długo kombinowaliśmy jak ogarnąć wyjazd pod względem logistycznym. Mieliśmy plan, by od razu po wyprawie rowerowej pojechać na kilkudniowy spływ kajakowy, nie wracając w międzyczasie do domu  (zbędne kilometry i czas). Nie wiedząc jak nam pójdzie i co nas czeka wymyśliliśmy, że zaasekurujemy się autem (rok później, na drugą część wyprawy - wiedząc co nas czeka i czego się spodziewać - pojechaliśmy pociągiem. Były plusy i minusy, ale o tym innym razem! ) 

Część pierwsza:  Międzyzdroje - Pustkowo - Mrzeżyno - Sianożęty.

Zaczynamy w Międzyzdrojach! Jest pięknie i bardzo tłoczno, pomimo tego, że wystartowaliśmy tydzień przed zakończeniem roku szkolnego. Popołudniem stawiamy się na Polu Campingowym nr 24. Jest duże, ma sporą ilość zadbanych sanitariatów i bardzo miłego zarządcę* Pole jest przygotowane szczególnie pod wozy campingowe i jest opisywane w przewodnikach eurocampings.eu - co okaże się później dobrym wyznacznikiem "okołocampingowych" standardów.

Generalnie daje się zauważyć, że pola campingowe mają zwykle wyższy standard niż pola namiotowe (choć nie jest to regułą). Gdy planujesz jeden nocleg pod namiotem nie ma to większego znaczenia. Ale gdy jesteś na wielodniowej, aktywnej wyprawie to w pewnym momencie przyzwoite warunki sanitarne stają się twoją małą obsesją i pierwszą rzeczą po jakiej oceniasz miejsce :D

Nocleg w tym miejscu dla naszej trójki, przed sezonem to 74zł*  

Już rozbijając namiot poznajemy parę cyklistów przemierzających R-10 od kilku dni. I tak będzie niemal na każdym biwaku. Zaskakuje nas jednak to, że wśród spotykanych osób jesteśmy najmłodsi. Są to często ludzie mający dzieci w naszym wieku - wniosek z tego taki, że... jeszcze dużo jeżdżenia przed nami!

Wyruszamy na gofrową kolację na plaży. Potem spacer wzdłuż brzegu, aż do molo i wejście na chwilę do kurortowego centrum. Odbijamy dłonie w alei gwiazd, kilka fotek z fanami ;) i wracamy do naszego trzyosobowego apartamentu na ulicy Polnej.

Noc mija bardzo spokojnie, co też jest domeną pól campingowych. Rano śniadanko w pięknym, pełnym słońcu i zaczynamy! Pierwsza część trasy odbija nieco na południe, do Wolińskiego Parku Narodowego. Po kilkunastu minutach porannej jazdy podjeżdżamy pod bramę Pokazowej Zagrody Żubrów. Gdy przypinamy rowery słyszymy z boku - Nie przypinajcie państwo, popilnujemy! To dwóch wesołych i nieco wczorajszych panów plus kot. Siedzą na ławce tuż za bramą wejściową. Po naszym powrocie rowerów pilnuje już tylko on. Znaczy kot. Dobrze, że jednak postanowiliśmy tradycyjnie spiąć je ze sobą.

Ledwo zdążyłam pochwalić szlakowanie trasy w Wolińskim Parku Narodowym i już je zgubiliśmy. W tak pięknych okolicznościach przyrody wynikają z tego jednak same przyjemności. Siadamy na pięknej polanie i raczymy się batonowym drugim śniadaniem, analizując dalszą część trasy. 

Przy wyjeździe z lasu widzę rower na skraju drogi, a obok w rowie nachyloną postać. Zatrzymuję się, by zapytać czy nie trzeba pomocy. Zdecydowanie nie! To miejscowy pan z koszem pełnym BOROWIKÓW! -  Jak to, już w czerwcu takie okazy? - pytam zaskoczona. - W tym roku pojawiły się bardzo późno! Zwykle zbieram je pod koniec maja - pada odpowiedź. Gratulujemy udanych zbiorów i jedziemy dalej. 

Jeszcze chwila, mijamy  cieśninę Dziwną i wracamy na stały ląd. Docieramy do Dziwnówka i nie wiemy co robić. Jest wcześnie, chwila po południu. To był nasz punkt docelowy na dziś, a nam chce się więcej! Postanawiamy zjeść pizzę z pieca w ramach obiadu i ruszyć dalej.

Ostatecznie przejeżdżamy dwa z zakładanych etapów, co daje w sumie 55km. Trasa tak zróżnicowana, że nie ma miejsca na nudę. Jedziemy lasem na Wolinie, z przerwą na zawarcie przyjaźni z żubrami, orłem i kilkoma innymi stworzeniami. Później chodnik i ścieżka rowerowa przy ulicy i znów przerwa. Tym razem na małe co nieco. I kolejny raz las z morzem przy boku!

Dzień kończymy w Pustkowie na polu namiotowym "Przy Morzu".  Pole bardzo kameralne, sanitariaty zadbane, ale w zdecydowanie słabszej kondycji niż te z dnia poprzedniego. Nocleg w tym miejscu  dla naszej trójki, przed sezonem jest tańszy od poprzedniego (50zł)*  Do plaży mamy jakieś 200 metrów, więc szybko stawiamy dom i pędzimy na wieczorny rekonesans.


Ahoj!




Nasz ślad w Alei Gwiazd ;)

Pokazowa zagroda żubrów w Wolińskim Parku Narodowym.

Pogubieni na Wolinie.

Wracamy na stały ląd!


W Drodze! | Pustkowo.


 _____________________________________

O tym jak to się zaczęło przeczytacie - tutaj -
*stan na czerwiec 2017


1 komentarz:

  1. Ogromnie mi się podobają takie wyprawy, spokojnie, wiele można zobaczyć i ile ruchu. Zawsze wolałem jechać rowerem niż samochodem bo lepsze doznania są wszystkiego. Problem tylko jak niepogoda i wietrznie się robi ale to małe niedogodności.

    OdpowiedzUsuń

Blogging tips