poniedziałek, 6 sierpnia 2018

Wybrzeże na rowerze cz.3 | Mrzeżyno - Sianożęty



Niebo znów niemal bezchmurne, słońce grzeje, lekki wiatr. Idealnie. Dziś kończymy naszą wyprawę. To znaczy zaplanowaną na te wakacje pierwszą z trzech części wybrzeża. Musimy dojechać do Sianożęt - tam na parkingu przy jednym z ośrodków czeka nasz samochód. Tam też planujemy spędzić dwie noce w wynajętym domku, by nieco się ucywilizować przed dalszą wyrypą.
Plan wygląda tak - dwa dni przerwy - i ruszamy spławić się Piławą. Ale od tego dzieli nas jeszcze kilkadziesiąt kilomterów nadmorskiej przygody.

Teraz, racząc się błękitnym niebem i niepalącym jeszcze słońcem kończymy pakowanie i ruszamy na chwilę na  lewy brzeg Regi.  Hania wczorajszego wieczora, siedząc na plaży na prawo od portu, wymarzyła sobie zwiedzić falochrony właśnie po drugiej stronie rzeki. Co prawda jedziemy dziś w przeciwnym kierunku, ale przyjemnie zacząć dzień od spełnienia małego marzenia. Do tego właśnie  w tym miejscu udaje mi się złapać mój ulubiony, rowerowy kadr!

Niemal całą dzisiejszą trasę pokonujemy przy morzu, głównie promenadami. Bardzo nas to cieszy, bo temperatura rośnie, no i w końcu, w Grzybowie udaje nam się wgramolić z rowerami na plażę (od razu zaznaczam sobie na mapie, że jest tu zjazd z betonowych płyt, co bardzo ułatwia gramolenie ;).  Tak więc chwila przerwy na plażowanie. Sielankę kończą zbierające się od wschodniej strony chmury. Od rodziców stacjonujących w Sianożętach dowiadujemy się, że czeka nas jazda na czołówkę z burzą. W najlepszym przypadku z deszczem. Ahoj przygodo!

Szybkie zdjęcie przy kolorowym, rowerowym pomniku ustawionym przy trasie R10 w Grzybowie i obieramy azymut na czarne chmury, tj. Kołobrzeg. Czas i kilometry szybko dziś lecą. Docieramy na miejsce i zachęceni zapachami z kawiarni przy promenadzie robimy przerwę na trzy duże gofry w zestawie: dwa z cukrem pudrem i jeden z cukrem pudrem i czekoladą. Miła pani wywołuje nas do okienka i niemal w tym samym momencie z nieba zaczynają spadać ogromne krople letniego, nadmorskiego deszczu! Cóż za wyczucie czasu! Raczymy się więc goframi i dachem nad głową. A że deszcze nie ustaje zaczynamy  rozważać spałaszowanie dodatkowych lodów i kawy ;)

O suchej stopie i sakwach ruszamy dalej! Piękną ścieżkę Kołobrzeg - Sianożęty znamy bardzo dobrze z wcześniejszych wypadów nad morze. Fantastyczny, szczególnie godny polecenia odcinek na wyprawę z dziećmi. Docieramy do Sianożęt po małej przeprawie. Okazuje się, że część trasy, 5km przed celem, jest w remoncie* i możemy jechać plażą lub objechać teren zjeżdżając nieco na południe. Spoglądamy na nasze załadowane po brzegi rowery i od razu decydujemy się odbić w dół...

Kończymy naszą wyprawę w Sianożętach,  jeszcze przed 15:00! Przejechaliśmy dziś 36,5km.  I nie musimy rozbijać namiotu przed pójściem na plażę! Co za luksus ;)


Mój ulubiony kadr z tej wyprawy! :)


Sympatyczny rowerowy pomnik w Grzybowie

Przeddeszczowy Kołobrzeg. 



_______________________________________

Czas na krótkie podsumowanie!

To była nasza najpierwsza, testowa, długodystansowa wyprawa z sakwami! Było piękniej niż się spodziewaliśmy. Choć czasami, co tu mówić, pod wiatr ;)  Zjedliśmy zdecydowanie za dużo gofrów, ale trwam w przekonaniu, że bilans kaloryczny się zgadzał :D

Podzieliliśmy wybrzeże na 3 części. O tym jak to sobie wymyśliliśmy poczytacie - TUTAJ -

W pierwszej części, w wakacje 2017 roku, przejechaliśmy trasę: Międzyzdroje - Sianożęty, co dało w sumie 121,5km, dzielone na trzy dni (55km - 30km - 36,5km).

Relacje z  poszczególnych etapów znajdziecie - TUTAJ -

*stan na lipiec 2017


2 komentarze:

Blogging tips