Wymyśliliśmy to tak: podzielimy Polską część wybrzeża na 3 etapy. Pierwszy, najkrótszy fragment,
będzie testowy. Trzeba sprawdzić czy damy radę spakować się w sakwy, jak długie
odcinki będą optymalne dla Hani
(gdy zaczynaliśmy tą wyprawę miała 7 lat i 20'' koła), jak się mają pola namiotowe w tej
części Polski itd.
W sakwy się zmieściliśmy. Albo i nie. Precyzyjniej będzie
powiedzieć, że zmieściliśmy się na rowery z całym ekwipunkiem ;)
Jestem dość drobna, więc gdy euforia z szczęśliwego upchnięcia
wszystkich rzeczy opadła, spojrzałam na mój załadowany po brzegi rower i
zaczęłam nabierać wątpliwości. Czy w ogóle dam radę utrzymać ten pojazd, czy
dam radę nim jechać w tak zróżnicowanych warunkach? Tu pełne
zaskoczenie. Z sakwami rower prowadzi się niezwykle lekko i tak... zupełnie
jakby przyjemniej! Koła same się toczą. Inna sprawa z podprowadzaniem tego
niestabilnego ciężaru. Ale jazda załadowanym rowerem to po prostu czysta
przyjemność.
Długo kombinowaliśmy
jak ogarnąć wyjazd pod względem logistycznym. Mieliśmy plan, by od razu po
wyprawie rowerowej pojechać na kilkudniowy spływ kajakowy, nie wracając w
międzyczasie do domu (zbędne kilometry i
czas). Nie wiedząc jak nam pójdzie i co nas czeka wymyśliliśmy, że
zaasekurujemy się autem (rok później, na drugą część wyprawy - wiedząc co nas
czeka i czego się spodziewać - pojechaliśmy pociągiem. Były plusy i minusy, ale
o tym innym razem! )
Część pierwsza: Międzyzdroje - Pustkowo - Mrzeżyno - Sianożęty.
Zaczynamy w Międzyzdrojach!
Jest pięknie i bardzo tłoczno, pomimo tego, że wystartowaliśmy tydzień przed
zakończeniem roku szkolnego. Popołudniem stawiamy się na Polu Campingowym nr 24. Jest duże, ma sporą ilość zadbanych
sanitariatów i bardzo miłego zarządcę* Pole jest przygotowane szczególnie pod
wozy campingowe i jest opisywane w przewodnikach eurocampings.eu - co okaże się
później dobrym wyznacznikiem "okołocampingowych" standardów.
Generalnie daje się zauważyć, że pola campingowe mają zwykle
wyższy standard niż pola namiotowe (choć nie jest to regułą). Gdy planujesz
jeden nocleg pod namiotem nie ma to większego znaczenia. Ale gdy jesteś na
wielodniowej, aktywnej wyprawie to w pewnym momencie przyzwoite warunki
sanitarne stają się twoją małą obsesją i pierwszą rzeczą po jakiej oceniasz
miejsce :D
Nocleg w tym miejscu
dla naszej trójki, przed sezonem to 74zł*
Już rozbijając namiot poznajemy parę cyklistów
przemierzających R-10 od kilku dni.
I tak będzie niemal na każdym biwaku. Zaskakuje nas jednak to, że wśród
spotykanych osób jesteśmy najmłodsi. Są to często ludzie mający dzieci w naszym
wieku - wniosek z tego taki, że... jeszcze dużo jeżdżenia przed nami!
Wyruszamy na gofrową kolację na plaży. Potem spacer wzdłuż
brzegu, aż do molo i wejście na chwilę do kurortowego centrum. Odbijamy dłonie
w alei gwiazd, kilka fotek z fanami ;) i wracamy do naszego trzyosobowego
apartamentu na ulicy Polnej.
Noc mija bardzo spokojnie, co też jest domeną pól
campingowych. Rano śniadanko w pięknym, pełnym słońcu i zaczynamy! Pierwsza
część trasy odbija nieco na południe, do Wolińskiego Parku Narodowego. Po
kilkunastu minutach porannej jazdy podjeżdżamy pod bramę Pokazowej Zagrody
Żubrów. Gdy przypinamy rowery słyszymy z boku - Nie przypinajcie państwo, popilnujemy! To dwóch wesołych i nieco wczorajszych
panów plus kot. Siedzą na ławce tuż za bramą wejściową. Po naszym powrocie rowerów
pilnuje już tylko on. Znaczy kot. Dobrze, że jednak postanowiliśmy tradycyjnie
spiąć je ze sobą.
Ledwo zdążyłam pochwalić szlakowanie trasy w Wolińskim Parku
Narodowym i już je zgubiliśmy. W tak pięknych okolicznościach przyrody wynikają
z tego jednak same przyjemności. Siadamy na pięknej polanie i raczymy się
batonowym drugim śniadaniem, analizując dalszą część trasy.
Przy wyjeździe z
lasu widzę rower na skraju drogi, a obok w rowie nachyloną postać. Zatrzymuję
się, by zapytać czy nie trzeba pomocy. Zdecydowanie nie! To miejscowy pan z
koszem pełnym BOROWIKÓW! - Jak to, już w czerwcu takie okazy? - pytam
zaskoczona. - W tym roku pojawiły się
bardzo późno! Zwykle zbieram je pod koniec maja - pada odpowiedź. Gratulujemy
udanych zbiorów i jedziemy dalej.
Jeszcze chwila, mijamy cieśninę Dziwną i wracamy na stały ląd. Docieramy
do Dziwnówka i nie wiemy co robić. Jest wcześnie, chwila po południu. To był
nasz punkt docelowy na dziś, a nam chce się więcej! Postanawiamy zjeść pizzę z
pieca w ramach obiadu i ruszyć dalej.
Ostatecznie przejeżdżamy dwa z zakładanych etapów, co daje w
sumie 55km. Trasa tak zróżnicowana,
że nie ma miejsca na nudę. Jedziemy lasem na Wolinie, z przerwą na zawarcie
przyjaźni z żubrami, orłem i kilkoma innymi stworzeniami. Później chodnik i
ścieżka rowerowa przy ulicy i znów przerwa. Tym razem na małe co nieco. I kolejny
raz las z morzem przy boku!
Dzień kończymy w
Pustkowie na polu namiotowym "Przy Morzu". Pole bardzo kameralne, sanitariaty zadbane,
ale w zdecydowanie słabszej kondycji niż te z dnia poprzedniego. Nocleg w tym
miejscu dla naszej trójki, przed sezonem
jest tańszy od poprzedniego (50zł)* Do plaży mamy jakieś 200 metrów, więc
szybko stawiamy dom i pędzimy na wieczorny rekonesans.
Ahoj!
Nasz ślad w Alei Gwiazd ;) |
Pokazowa zagroda żubrów w Wolińskim Parku Narodowym. |
Pogubieni na Wolinie. |
Wracamy na stały ląd! |
W Drodze! | Pustkowo. |
_____________________________________
O tym jak to się zaczęło przeczytacie - tutaj -
*stan na czerwiec 2017
Ogromnie mi się podobają takie wyprawy, spokojnie, wiele można zobaczyć i ile ruchu. Zawsze wolałem jechać rowerem niż samochodem bo lepsze doznania są wszystkiego. Problem tylko jak niepogoda i wietrznie się robi ale to małe niedogodności.
OdpowiedzUsuń